„JA TU ZOSTAJĘ”

 

NOWOŚĆ!

JA TU ZOSTAJĘ

 

Kolejny tomik wierszowanych felietonów Lecha Makowieckiego „JA TU ZOSTAJĘ” (kontynuacja „Pro publico bono”) adresowany jest do wszystkich Polaków – wierzących i niewierzących – którym na sercu leży dobro Ojczyzny i pomyślność przyszłych pokoleń. Warunkiem przetrwania „tu i teraz”  jest odbudowanie relacji rodzinnych, narodowych i powrót do polskiej  NORMALNOŚCI. W świecie medialnego teatru, w którym najważniejsze sprawy dzieją się poza sceną, nie jest to takie proste.


Przywracając pamięć o naszych bohaterach, historii i tradycji, trzeba też odnieść się do współczesnych zagrożeń. Stąd pojawiły się rozbudowane  rozdziały: antygenderowy i piętnujący zaprzaństwo. Kolejny kontynuuje najważniejszą powinność patriotyczną czasu pokoju: właściwe wychowanie dzieci i młodzieży.  Ostatnie strony  przypominają ponadczasowe przesłanie Dekalogu, z którym powinien zgodzić się każdy przyzwoity człowiek.


Sam rozum daje nam siłę i często prowadzi do totalitaryzmu. Dopiero połączony z wartościami niesie w sobie dobro. Totalna "wolność" - od rozsądku, obowiązków, odpowiedzialności, uczciwości, wreszcie od prawdziwej miłości - to destrukcja i zagłada gatunku homo sapiens. Tylko ludzie mądrzy i etyczni są w stanie samoograniczyć tę toksyczną "swobodę". I to właśnie odróżnia ich od zwierząt.

Lech Makowiecki

Piosenka tytułowa: Zostaję!

https://www.youtube.com/watch?v=eS-1muAfYko

 

Tomik wierszy „JA TU ZOSTAJĘ” - hurt i detal:

http://sklep.zysk.com.pl/ja-tu-zostaje.html

 

Tu do nabycia również poprzedni tomik poezji – „PRO PUBLICO BONO”:

http://www.sklep.zysk.com.pl/pro-publico-bono.html

 

Wiersze wybrane:

 

TEORIE SPISKOWE

 

Zeszły się przy korycie dwie różowe świnki

Wypasione nad podziw – od ryjków po szynki.

Zachrumkały radośnie na widok obierek

I poczęły ucztować wśród zachwytów szczerych...

 

Wtem nadeszła ta trzecia – coś jakby markotna,

Zerkając nie w koryto, lecz na kraty w oknach...

Dwie pierwsze zakwiczały: „Chodźże na śniadanie,

Starczy jadła dla wszystkich! I jeszcze zostanie...”

 

Smutna na to: „Nie głodnam... Rozmawiałam z Burkiem.

On zna zwyczaje ludzi...” – Tu łzy poszły ciurkiem –

Karmią nas tu i poją (tak jest ponoć wszędzie).

Potem zabiją... Zjedzą... Taki koniec będzie!”

 

Zapadła cisza w chlewie (brzęcząca jak muchy).

Przerwał ją świński rechot – od ucha do ucha!

Świnie (te przy korycie) nie czuły cykorii:

Zamknij ryj! Dość już twoich SPISKOWYCH TEORII!

Gadasz jak wuj odyniec – zakała rodziny,

Co przypisywał ludziom niegodziwe czyny...

Za karę w mróz czy upał po lasach dziś hasa...

Żryj i pozwól żreć innym! To dewiza nasza...”

 

Tu w sen zapadły błogi (w barłogach jak w łóżkach),

By sadełko zawiązać się mogło na brzuszkach.

Ta trzecia – chociaż głodna – walczyła z kratami:

Schudnę troszkę... Przelezę pomiędzy prętami...”

 

***

Gdy nad ranem wkroczyli z siekierami ludzie

Burek – ten nadwrażliwiec – schował się w swej budzie...

Dwie świnki do wędzarni za chwilę powieźli.

Po trzeciej garść szczeciny na kratach znaleźli...

 

***

Tu zakrzyknąć wypada puentę (niczym „bingo!”):

Byt kształtuje świadomość!* Lecz nie wszystkim świnkom...

 

* Pogląd Karola Marksa o uwarunkowaniu ludzkich zachowań, struktur społecznych i wzorów zachowań przez czynniki ekonomiczne.

 

ZBRODNIA I KARA

 

A kiedy wiatr historii sypnął piachem w oczy –

Naród nasz w pacht oddano bestiom i swołoczy...

 

Gdy pół Polski zajęła zaraza czerwona,

Drugą zaś jej połowę wzięła szwabska wrona –

Antydekalog nastał. Wyzuł nas z wolności.

Nie było już ni Dobra, ni Sprawiedliwości...

 

Wtedy Zło się rozlało, mocne kłamstwa siłą;

Na ziemi, krwią zroszonej – zakwitły mogiły...

 

W ten czas butni mordercy – pewni bezkarności

Folgowali swym zbrodniom, bestialstwu, podłości.

Tak poddano nas próbie, pełnej okrucieństwa,

Byśmy sens odnaleźli. Nadzieję w zwycięstwo...

 

I Naród się podźwignął... Ktoś tchnął w ludzi wiarę...

Armia Krajowa walczy! Gdzie zbrodnia – tam kara...

 

Gdy pierwszy Polak, patrząc w oczy kata swego,

Rzekł: „W imieniu Polskiego Państwa Podziemnego

Na śmierć cię dziś skazuję poprzez rozstrzelanie!”

Przywrócił tym normalność: grzechów rozliczanie...

Oprawcy zrozumieli, że to nie zabawa,

Że zbrodnia rodzi odwet. Nikt nie jest nad prawem!

 

***

Wojna się wypaliła, czerwoni wygrali...

Terrorem karki zgięli... Sędziów – rozstrzelali...

Cała armia zaprzańców najeźdźcę wspierała;

Kula w łeb bohaterom! Okupantom – chwała!

Jednak ten, co nie wierzył w sądy ostateczne,

Gdy się już zestarzeje – drży o swoją wieczność...

 

Tak! Zbrodniarz zwykle tchórzy, gdy padół ten żegna.

Iluż – na łożu śmierci – z Bogiem chce się jednać?

Ilu z nich przeznaczenie swoje chce oszukać?

Zmyć spowiedzią krew ofiar? Do raju zapukać?...

 

***

Łotr na krzyżu – skruszony – żałował za grzechy...

Zdrajcy nie czują skruchy! Zmarłych ranią śmiechem...

Łotr na krzyżu – zbawiony – z Bogiem się pojednał.

Zdrajcy Boga chcą okpić... Im jest wszystko jedno!

 

Jest coś, czego się boją... I jedynie tego!

To: „W imieniu Polskiego Państwa Podziemnego...”

 

POLSKA

 

Nie chcę Polski gejowskiej, w tęczowych kolorach,

Bo zniknęłaby z mapy prędzej niż w rozbiorach!

(Już pisałem: „Gdy ptaszek brzydzi się hetero,

To wymiera gatunek. Nie ma piskląt. Zero!”)

 

Demoralizatorom „veto!” dzisiaj stawiam;

Genderowców bezwstydnych o bezsens pomawiam!

Chłopiec niech będzie chłopcem, dziewczynka – dziewczynką;

Pozwolisz – wkrótce zechcą być zombi... lub świnką...

 

Sprzeciwiam się aborcji „na pstryknięcie palcem”;

Pora aborcjonistów pohamować w walce!

(Niech dziękują codziennie swoim rodzicielom;

Wszak mogli ich wyskrobać, kiedy się poczęli...)

 

I tobie nie daruję, ty lewacka tłuszczo,

Wyjedź stąd na pustynię, albo jakąś puszczę!

Testuj tam na królikach teorie „rozwoju”,

A polski Patriotyzm pozostaw w spokoju!

 

Satanistyczna bando – spójrz mi prosto w oczy

Bóg, Honor i Ojczyzna” – tego nie przeskoczysz!

Pseudoartysty podłe, na dotacje łase –

Róbta sobie, co chceta!” – lecz za własną kasę!

 

Mówię „nie!” patologiom, korupcji i kłamstwu,

Układom, układzikom i wszelkiemu draństwu!

(Gdy wszyscy kradną wszystko, umiaru nie znając,

To nawet złodziej umrze z głodu w naszym kraju...)

 

Na koniec wszelkiej maści zdrajcom i zaprzańcom,

Czerwonym i różowym komuny pohańcom

Życzę (i w swych życzeniach bardzo jestem szczery),

By się im zawiesiły te ruskie serwery...

 

Chcę dziś Polski bogatej i w rozum, i w plony,

Kraju Piastów gościnnych, mężnych Jagiellonów,

Zawiszów, Koperników, Sobieskich, Kościuszków,

Zakochanych w polskości – jak Szopen z Moniuszką!

Z geniuszem Mickiewiczów, Paderewskich siłą,

Chcę Piłsudskich i Dmowskich, Pileckich, Wojtyłów...

 

***

Nade wszystko młodzieży mądrej i wrażliwej,

Mówię dzisiaj – uwierzcie! Wszystko jest możliwe!

I tylko od Was samych zależy, kochani,

Jak tu będzie? Co dalej? Co się z Polską stanie?

 

BITWA (1863)

 

Styczeń. Śnieg po horyzont. Zimowy, srogi czas.

Po śladach – jak psy gończe – Moskale tropią nas.

My wciąż wolni jak wilcy! Swobodni – niczym myśl!

Las dzisiaj naszym domem. I twierdzą naszą dziś.

 

Tam w polu szans nie mamy – próżno wystawiać łeb;

Zasięg ich karabinów większy od naszych strzelb.

Niech no bliżej podejdą – złaknieni naszej krwi –

To skoczym im do gardeł! Zatopim w gardłach kły!

 

Ciszej tam, milczeć, chłopy... Wstrzymajcie w piersi dech...

Krzepko mi dzierżyć kosy... Każdy ma ubić trzech...

Jeszcze chwila, rodacy... Śnieżyco, ty nas kryj...

Idą jak na rzeź bydło... Naprzód, kto w Boga... Bij!!!

 

***

 

Setka ich we krwi legła. Reszta podała tył.

Psy pierzchają przed wilkiem! Gonić je – brak mi sił...

Nie wymusi odwagi nahajka ani bat;

Życiem dla nas jest wolność! Ich życie – w cieniu krat...

 

Przykład od Spartan przyszedł – jak o swój kraj się bić.

Niewolnik nie chce umrzeć... Wolny – w kajdanach żyć...

Jeszcze dychamy, bracia. Opatrzcie rany swe.

Trza znów nam siły zebrać. Oni tu wrócą. Wiem...

 

SPOWIEDŹ ŻOŁNIERZA WYKLĘTEGO

 

W dzień mojej śmierci – sam, z myślami swymi,

W pełni świadomy przypisanych win,

Chcę wyspowiadać się przed potomnymi,

Ja – prosty żołnierz, polskiej ziemi syn...

 

Mówię do sędziów splamionych czerwienią:

Zbrodniarze w togach – w twarz śmieję się wam!

I żadna kara już mnie nie odmieni.

Ja wasze sądy w pogardzie dziś mam...

 

Wina to wielka – miłość do Ojczyzny;

Jestem Polakiem – nie zmienicie mnie!

Zbrodnią mą – wiara. Korzyściami – blizny.

Wolności mojej nie wyrzeknę się...

 

I nie potrafię wyzuć się z honoru,

Swego sumienia – jak wy – wódką spić.

Bo mi Dekalog nie daje wyboru,

Przesłanie ojców mówi mi, jak żyć...

 

Nic nie pomogły tortury do rana;

Ciało zhańbione, a duch z katów drwi!

Wybite zęby, paznokcie zerwane,

Lecz Polak hardy wciąż w mym ciele tkwi...

 

Grzechy czas wyznać (uczynkiem i myślą).

Ubecjo! Ciężki miałaś ze mną chleb...

Wiem – nie rokuję poprawy na przyszłość!

Wyrok jest jeden – kula prosto w łeb...

 

Odchodzę cicho, lecz moje przesłanie

Będzie jak źródło prawdy dalej bić;

Gdy zdrajca sędzią, katem zaś zaprzaniec,

Bandytą musi patriota być!

 

Więc mnie oskarżcie o faszyzm i zdradę!

Zabijcie nocą strzałem w głowy tył!

Wrzućcie do dołu! Idźcie na paradę

Fetować pogrzeb Narodowych Sił...

 

Lecz nie strujecie wszystkich jadem wężym,

Choćby minęło nawet i sto lat.

Wolność wybuchnie. I Polska zwycięży,

A hańbę waszą pozna cały świat...

 

TĘCZOWY ŚWIAT

(science fiction)

 

Sen miałem dzisiaj straszny (walił jak kastetem);

Włączam TiVi i patrzę: świat ten sam, lecz nie ten...

Tęczowy spiker (śliczny!) mizdrzy się z ekranu.

(Tęczowa lady obok też chyba jest panem).

Tęczowe dzieci kwilą w tęczowym „Poranku”,

A pogodynka wieszczy tęczę bez ustanku.

Włączam kanał sportowy, na mecz patrzę z lękiem;

Kopią piłkę bez sensu... Ale z jakim wdziękiem!

HBO wciskam szybko. Szukam filmów akcji.

Zamiast tego mam seans mody, charme’u, gracji...

Może dramat gdzieś znajdę? Komediowe grepsy?

A tu tylko rozterki: czy lakier, czy tipsy?

Może trafię love story? Owszem, jest bez liku:

On i on... Ona z oną... Gdzieś na Titanicu...

 

W panice po kanałach normalności szukam,

Drżącym palcem w pilota wciąż stukam i stukam...

Wchodzę do internetu... Są! Znalazłem w sieci!

Heteroseksualni – babki i faceci –

Siedzą po rezerwatach, w gettach i więzieniach!

Dzieci im odbierają tuż po urodzeniu,

By nie mogli wychować podobnych odmieńców

Mama z Tatą – z plakietką: „hetero-zboczeńcy”...

 

Rzucam laptop o ścianę! Na ścianie – kalendarz.

Rok dwa tysiące setny! Ale jestem szczęściarz...

Budzę się zlany potem. Chyba się upiję!

Co za ulga... Wiem jedno – tego nie dożyję...

 

PS Parafrazując słowa Jacka Kaczmarskiego:

 

Choć niszczą „heteryków” dziś na całym wielkim świecie,

O, bracia moi – brońcie się! Nim wszyscy wyginiecie!!!

 

 

 




Powered by: Biuro RCS